Rozdział 5


Rozdział 5
Mercy miała bardzo poważny problem, od kiedy jej brat został ukarany przez rodziców za dokuczanie Kurtowi, nie dawał jej żyć w domu. Młoda wampirzyca nie miała tyle sił, aby postawić się pełnemu wampirowi, a skarżyć na brata nie chciała, żeby rodzice znowu go nie ukarali. Mercy postanowiła, więc że uda się po rade do swojej bestie. Umówiła się, więc z Kurtem po szkole, aby pogadać. Gdy dotarła do Dalton Academy miała jeszcze 30 min, aż Kurt skończy zajęcia postanowiła, więc ze poczeka na niego w stołówce szkolnej. Tam też zmierzał Sam Evans. Wchodząc do stołówki zastanawiał się, kim jest ta piękna dziewczyna, którą przebijał wzrokiem jak oczarowany przez dobre 5 minut. Dziewczyna miała jedwabistą czekoladową skórę, była niska, curry i miała na sobie tunikę i legginsy, która podkreślały jej krzywe. Miała najlepszy tyłek i cycki, jakie widział w życiu, długie brąz włosy, pulchne, namiętne usta i hipnotyzujące piwne oczy. Gdy widział jak oblizała swoją dolna wargę po wypiciu słodkiej herbaty, jego penis aż podskoczył, mógł sobie tylko wyobrazić te usteczka i ten języczek na jego fiucie a później spuszczając się na jej piersi Sam nie mógł odpuścić sobie poderwanie tej dziewczyny, dostosował spodnie i szedł do stolika do nieznajomej sexy bogini. Wilkołak był tak oczarowany, że nawet nie wyczuł, że dziewczyna, do której tak śpiesznie zmierza jest wampirem. Podchodząc do stolika, zaczął, rozmowę:
- Hej kochanie, co taka piękna dama robi tu sama?

Mercedes o mało nie zakrztusiła się herbatą, no nie spodziewała się nikogo podchodzącego do niej. Gdy usłyszała słowa nieznajomego chłopaka pomyślałaBoże, co za kretyn, ale przynajmniej przystojny.- Hej czekam tu na przyjaciela- odpowiedziała Mercedes
- To może dotrzymam Ci towarzystwa, to wstyd żebyś siedziała tu całkiem sama. Poza tym mam na imię Sam Evans, a ty kochanie?
Mercedes przewróciła oczy na słowo kochanie.
- Właściwie jak chcesz, ja jestem Mercedes- Mercy uśmiechnęła się i podała mu rękę.
Sam przytrzymał rękę dosyć długo, dziwne dla obydwóch było to, że poczuli iskry. Sam zastanawiał się, czy dziewczyna poczuła to samo, a gdy szybko odsunęła rękę wiedział, że tak. Sam usiadł na wolnym miejscu obok Mercedes i zaczął od pytania, które drażniło go od pewnej chwili.
- Na kogo czekasz aniele, może znam ta osobę?
Mercedes zaczęła się już wkurzać na jego badziewny podryw
- Po pierwsze skończ z tym kochaniem i aniołem, nie znam Cię. Po drugie wątpię ze znasz go, bo jest nowy, ale skoro pytasz czekam na Kurta Hummela.
Sam Evans uśmiechnął się w duchu, no i w końcu mogę rozpocząć swój plan. Kurwa tylko, czemu od razu nie wychwyciłem, że jest wampirem. Ja pierdole coś jest w tej dziewczynie. Nie, nie Sam to zemsta. Właściwie mogę raz ją przelecieć, tak tak to będzie coś. Boże jak ona pięknie się uśmiecha i te perfumy, pachnie tak smacznie truskawkami. Sam ogarnij się, co jest z Tobą, pamiętaj o nienawiści. I teraz patrzy na mnie jak kretyna, bo za długo milczałem.
- Wiem, kim jest Kurt, znaczy nie poznaliśmy się osobiście, ale kumpluje się z moim kuzynem. Rozumiesz znasz Blaina?
- Tak znam, byliśmy ostatnio na imprezie. Jakoś dziwne, że jako kuzyna, nie zaprosił Ciebie.
- No właściwie, z Blainem nie mam zbyt dobrych kontaktów- Sam powiedziała, to z taką miną, że właściwie Mercedes jakoś nie bardzo chciała ciągnąc ten temat. Milczenie zaczęło ciążyć im, Sam w końcu stwierdził, że wypadało by je zakończyć.
- Więc kochanie, może powiesz mi coś osobie?
- I już mówiłam, skacz z tym kochaniem, nie jestem Twoim kochaniem, zrozum to w końcu. A co byś chciał wiedzieć?
Sam znowu uśmiechnął się do siebie ostra jest lubię to.- Wszystko aniele, wszystko
- Jak już mówiłam mam na imię Mercedes, moim najlepszym przyjacielem jest Kurt, mam jeszcze dwójkę innych przyjaciół przyrodniego brata Kurta Finna i Tane. Przyjaźnimy się właściwie od piaskownicy, jesteśmy ze sobą naprawdę blisko. Mam starszego brata Dawida. Chodzę do szkoły McKinley i należę tam do chóru New Direction i do Bóg Składu. Kocham śpiewać i to chyba na tyle. Teraz Twoja kolej, powiedz mi coś osobie.
- No jak już wiesz jestem Sam Evans, moim kuzynem jest Blaine, ale nie mamy zbyt dobrych kontaktów. Mam dwójkę młodszego rodzeństwa Stacie i Stevie. Chodzę do szkoły do Dalton Academy. Mam dwójkę przyjaciół Noego i Jake Pockeramów. Lubię komiksy, Avatara, należę do szkolnej drużyny piłki nożnej i nawet całkiem dobrze śpiewam.
Po tych słowach Mercedes pomyślała kolejny debilny piłkarz, który myśli, że może mieć każda i jak fajnie jest wychodzić z cheerleaderką. Boże Święty, za jakie grzechy. Ale przypieczętowała fałszywy uśmiech i zaczęła rozmowę dalej.
- tak widziałam Avatara naprawdę świetny film.
- tak sądzisz, wiec może wybierzemy się kiedyś razem do kina na jakiś dobry film?- zaproponował Sam.
Czy on zdurniał do końca- pomyślała Mercedes.
- Wątpię, jestem bardzo zajęta w szkole i po za nią.
To chyba nie będzie takie łatwe jak ona mi będzie tak odmawiać. Na szczęście ja się tak łatwo nie poddaje- pomyślał Sam.
- A co jakiś chłopak na Ciebie czeka?
W pewnym momencie pomyślała, że może to pomysł okłamać go. Wtedy dałby jej święty spokój. Ale kłamstwo to grzech…
- Nie nie mam chłopaka, dobrze jest mi jak jest.
Tak jasne każda kobieta tak mówi, a każda w duszy pragnie romantycznej, namiętnej miłości.- myślał Sam
- Co Ci szkodzi dać mi szanse, nie ugryzę Cię chyba ze bardzo będziesz chciała.
O co chodzi temu gościowi, nawet go nie znam. I gdzie do cholery jest Kury jego lekcje powinny się już skończyć- Mercedes zaczęła się denerwować i spoglądać na zegarek. Co go tyle zatrzymuję- myśli.
- Słuchaj, jeżeli wyjdę z Tobą raz dasz mi święty spokój.- pytała Mercedes
Sam zaczął się śmiać w duchu Może to będzie jednak łatwiejsze niż sądziłem.
- Tak spotkajmy się raz, później dam Ci spokój obiecuje.
Z innej strony stołówki:
Kurt skończył swoje zajęcia i zaczął zbliżać się do stołówki gdzie miała czekać na niego jego Diva. Blaine miał jakieś sprawy do załatwienia i powiedział, że dojdzie do nich później. O mało się nie potknął, gdy zobaczył, ze jego najlepszy przyjaciel siedzi i rozmawia z Samem Evansem. Postanowił podsłuchać rozmowy i po chwili uświadomił sobie, ze Sam Evans wygląda jakby interesował się Merci, niż żeby jakieś wielkie zagrożenie stawiał. Miał jednak w głowie daje ostrzeżenie Blaina i z wielka rezerwą podszedł do stolika.
-Hej Diva- mówi Kurt
- Hej Kurti- odpowiada
Przyjaciele przytulają się i dają sobie buzi w policzek.
-Poznałeś już Sama? - pyta Merci
-No właśnie nie miałem okazji. Cześć jestem Kurt?
Chłopcy podają sobie ręce
-A ja Sam. Słyszałem o Tobie wiele dobrego w szkole
Kurt: pod nosem chciałbym powiedzieć to samo.- Przepraszam?- mówi Sam
Sam w duchu się śmieje chyba musiał zapomnieć, że tak samo jak Blaine jestem w pełni wampirem i mam bardzo dobry słuch.-Chciałem powiedzieć, ze to bardzo miłe, że ludzie w szkole tak bardzo mnie lubią- Kurt uśmiecha się.
- Tak słyszałem, że chodzisz z moim kuzynem.
- Tak a co?- Kurt zaczyna się powoli denerwować.
-Spokojnie, to fajnie, ze jesteście szczęśliwi- odpowiada Sam.
- Dziękuje- odpowiada lekko zdziwiony Kurt.
Mercy zaczyna bawić się swoją szklanką. Super czuje się znowu jak trzecie koło u wozu- myśli.
Sam nie spodziewanie chwyta ją za rękę pod stołem, przeplatając ich palce i lekko ściska.
-Co tak cicho kochanie?
-Nic, nic właśnie myślałam to tyle.
-A o czym?
Cedes próbuje rozłączyć ich ręce, ale Sam nie daję za wygraną tylko jeszcze bardziej przyciska palce do siebie. Chciałaby mu coś powiedzieć, ale nie chce psuć atmosfery, poza tym Kurt jakoś dziwnie cały czas się na nich patrzy, a ona znowu czuje te dziwne iskry między nimi. Po pierwszym razie myślała, że po prostu popieścił ją prądem, ale teraz to po prostu staje się dziwne.
-O szkole i kolejnym spotkaniu Bóg Skład- Mercy mówi, a w głowie myśli mam nadzieje, ze dobrze umiem kłamać.
Och Mercy ty nie umiesz kłamać- 
pomyśleli obaj chłopcy.
Żeby jakoś rozproszyć panujące napięcie Mercy pyta Kurta.
- Co tam u Ciebie Kurti, dawno się nie widzieliśmy? Dziwnie jakoś w szkole bez Ciebie, szczególnie teraz, gdy Tana i Finn coś do siebie mają.
-Ojj… Diva, ty też w końcu kogoś znajdziesz- mówi Kurt
- Tak i to może być wcześniej niż myślisz- Sam znowu ściska ich place razem.
-Tak na pewno, jakoś nie widzę wianuszka chętnych. Poza tym, od kiedy Matt wyjechał i zerwaliśmy, nie czuje z nikim połączenia – odpowiada Merci. Aż do teraz. I co do cholery jest te napięcie, muszę być chyba chora.-myśli.
- Cede trzeba zapomnieć o nim, bo on już nie wróci. Pyzatym myślałam, że ten nowy piłkarz Shane ma coś do Ciebie.
- Tak Shane jest porządku.
Sam odchrząknął czy oni czasem nie zapomnieli, że ja ty jestem. Poza tym muszę załatwić tego Shane, nie mogę nikomu pozwolić zepsuć swojego planu. Sam wyciągnął telefon i zaczął pisać do Noego: Dzisiaj o 20 u mnie. Musimy kogoś załatwić! Sprawdź na Facebooku w znajomych Mercedes Jones jakiegoś Shane. Gdy się spotykamy chcę mieć pełne informacje o tym gościu!Mercedes i Kurt obrócili się w stronę Sama i powiedzieli:
-Sorry za osobistą rozmowę.
-Nie nic nie szkodzi, to nawet ciekawe.- odpowiada Sam.
- Może zmieńmy temat, tak żeby Sam tez mógł się przyłączyć.- mówi Mercy.
- Tak Sam, co lubisz robić?- pyta Kurt
- Hmmm… no tak jak już mówiłem Miłosierdziu lubię komiksy, filmy Sci-Fi, Fantazy i dobre komedie i całkiem dobrze śpiewam.- odpowiada Sam
-No to fajnie, ja akurat pojutrze z Merci, Blainem, Finnem i Santaną wybieramy się do kina. Mógłbyś być randką dla Mercedes.- mówi młody elf
Mercedes wyłupia oczy i kreci głową na nie. Zabije Kurta i tego idiotę jak się zgodzi.- Tak, dlaczego nie mogłoby być fajnie-odpowiada Sam i uśmiecha się do Merci.
- No to pojutrze o 18 spotykamy się przed wejściem do centrum handlowego. A właśnie Sam mam zdjęcia Finna i Tany, chciałbyś zobaczyć.
-Jasne pokaż odpowiada Sam. W tym momencie Sam puszcza rękę Mercedes i przybliża się do Kurta, aby zobaczyć zdjęcia ich przyjaciół. Młody elf z pełną fascynacją zaczyna opowiadać.
-Ten wysoki, przystojny, brunet, o piwnych oczach to mój przyrodni brat Finn, bardzo miły chłopak. Gra w piłkę nożna w McKinley i jest bardzo popularnym chłopakiem. Przewijając kolejne zdjęcie na telefonie Kurt mówi a to Santana bardzo ładna brunetka. Może wydawać się agresywna, ale jak się ją bliżej pozna jest naprawdę kochaną osobą. Nie przeraz się jutro jak będzie dawała Ci głupie teksty, ona po prostu nie ufa nowym osobą.
W takiej właśnie pozycji nachylonego Sama i Kurta, zobaczył Blaine wchodzący do stołówki. Mogła z bliska wydawać się to całkiem nie winna scena, lecz z odległości Blaina wyglądała to jak nachylenie do pocałunku.
Blaine przygląda się nachylonym ku sobie chłopakom i zastanawia się czy nie ma przewidzeń,ale to wygląda jakby się całowali. Jego chłopak z jego kuzynem. Podchodzi do ich stolika bliżej wkurwioną z wściekłości twarzą i wystawionymi groźnie kłami. Nachyla się nad parą :
-Kurwa co tu się do cholery jasnej dzieje. Sam odsuń się od niego mówiłem ci do cholery żebyś się do niego nie zbliżał -warczy wściekły wampir.
-O co ci chodzi?kuzynie-pyta Sam
-o co kurwa. Sam całujesz się z moim chłopakiem.-mówi agresywnie Blaine.
-Blaine nie przesadzasz przecież nic złego nie robimy-wtrąca Kurt.
-Nic kurwa Kurt ty chyba żartujesz to że całujesz Sama to według ciebie nie jest nic złego. Jesteś moim chłopakiem a obściskujesz się z innym.
Sam patrzy na Blaine z zaskoczeniem i lekkim uśmiechem w międzyczasie szepcze do Mercy
-Chodź lepiej wyjdźmy bo może być ostro kłótnia zakochanych. Mercy zgadza się z Samem i wychodzą. Po drodze Sam jeszcze się obraca i patrzy na wkurzona parę i myśli może ich kłótnia wpłynie na mój plan korzystnie. Para nie zauważyła ze ich przyjaciele wyszli
-O co ci chodzi my się wcale nie całowaliśmy-odpowiada rozdrażniony Kurt. Przygląda się twarzy wampira i zastanawia się co go mogło tak rozsierdzić. Przecież on tylko pokazywał Samowi zdjęcia przyjaciół w telefonie.
-Chcesz mi wmówić że to co widziałem to nie był pocałunek,a właściwie co to było i co tu do jasnej cholery robił Sam co?Powiedziałem ci wyraźnie że masz się od niego trzymać z daleka -warczy wkurwiony wampir.
-Sam już tu był kiedy przyszedłem pogadać z Mercy najwyraźniej dosiadł się do niej kiedy czekała na mnie.
-Nie mogłeś go jakoś spławić co ?
-Nie nie mogłem jak by to wyglądało i co by sobie Mercy pomyślała. I jeszcze raz ci to powtarzam że nie robiliśmy nic złego. Tylko rozmawiałem z nim i z Mercy. Nie przesadzasz trochę to nawet nie wolno mi z nikim rozmawiać ,bo ty masz jakieś zwidy-odpowiada najeżony Kurt.
-Zwidy powiadasz-mówi Blaine.-To nie były zwidy wiem co widziałem jak wchodziłem na stołówkę. Ciebie z nachylona twarzą w stronę mojego największego wroga. Z daleka t en widok nie był niewinny,wyglądało to na pocałunek. I co jak całuje co?-pyta Blaine.
Zaskoczony Kurt patrzy na niego i nie może uwierzyć w to on mówi,przecież on nie całował Sama. I skąd to głupie pytanie jedyna osobą z która się całuje w ten szczególny sposób jest on-Blaine.
-Powiesz coś czy odjęło ci mowę co?Tylko znowu nie tłumacz się w ten niewinnie głupi sposób.
-Ale ty jesteś uparty jak osioł Blaine. To nie był pocałunek to była zwykła rozmowa. I nie wiem jak Sam całuje ponieważ nigdy się z nim nie całowałem.-odpowiada już mocno poirytowany całą rozmową elf. Wampir uczepia się zwrotu z nim. Nachyla się nad Kurtem i pyta
-Czyżby to znaczyło ze z innymi też się całujesz co a może nie jestem jedyną osobą z która się spotykasz.
-Ty idioto ,cholerny kretynie ,kiedy niby mam się spotykać z kimś innym skoro cały czas jetem zajęty ;nauką ,chórem.
- nie wiem może wtedy kiedy niby spotykasz się z przyjaciółmi.
-Teraz to przegiołeś wiesz,oboje wiemy że nie jestem tego typu osoba co umawia się z dwoma naraz. Zresztą jestem wierny tylko Tobie ,kretynie.-mówi Kurt i wściekły uderza wampira w twarz z plaskacza tak,ze odgłos niesie się po całej stołówce.
-jak śmiałej mnie uderzyć -mówi Blaine
-Należało ci się po tym co powiedziałeś -odpowiada elf. Chłopak chce odejść ,ale nagle słyszy odgłos upadającego krzesła i odwraca się .
Blaine już na maksa wkurwiony pod wpływem emocji przemienia się w wampira czym straszy chłopaka ,który odsuwa się od niego co jeszcze bardziej wkurza wampira. Blaine nie panując nad sobą i nad swoimi emocjami uderza elfa w twarz przy
okazji raniąc pazurami jego policzek z którego zaczyna lecieć krew. Wstrząsniety i wystraszony elf próbuje nie płakać oraz się odsunąć,ale jest już zapóźno na wyczuwając krew elfa podchodzi bliżej i zlizuje ja z policzka chłopaka szepcząc do siebie ze ma niebiański smak. Smak krwi elfa powoduje że nie mogąc się powstrzymać wbija mu się kłami w szyje mrucząc Mój i jednocześnie go oznacza jako swojego. Kurt jest wstrząśniety tym co się dzieje zaczyna się szarpać ,ale wampir jest silniejszy. Po chwili wampir odsuwa się od elfa i patrzy w jego załzawione oczy. Dopiero po chwili dochodzi do niego co się stało przytula do siebie płaczącego chłopaka mrucząc przepraszam. Jednak chłopak nie reaguje na jego przeprosiny przytulony do niego wyczuwa twardego członka chłopaka przez spodnie. Na maksa wkurwiony ze łzami w oczach pyta
-Jak mogłeś mi to zrobić ty cholerny niemyślący idioto. Mówiłem ci ze jak będę gotowy to pozwolę ci na dalszy krok. Pytam jeszcze raz dlaczego to zrobiłeś ,ja nic złego nie zrobiłem jedynie pokazywałem Samowi zdjęcia moich przyjaciół w telefonie-pokazuje mu telefon i fotki- rozumiem ze patrząc z boku wyglądało to jak pocałunek. Ale on mnie nie całował ani ja jego jestem wierny Tobie Blaine. Nie wiem czy kiedykolwiek ci wybaczę to co zrobiłeś .Jak na razie nie chce cie wiedzieć .Najlepiej będzie jak przez kilka dni nie będziesz mi się pokazywać na oczy, bo jak na razie mam wielka ochotę ci skopać tyłek i nie tylko. Po ochłonięciu Blaine rozumie co elf do niego powiedział i próbuje go przeprosić. Ale elf jest nadal rozgoryczony tym co się stało oraz tym co zrobił wampir i odsuwa się od niego. Plącząc wychodzi ze stołówki i idzie do siebie przemyśleć wszystko zostawiając Blaina samego ze swoimi myślami .
Z innej strony internatu:Wybiła godzinna 20 jak obiecano do pokoju Sama wbili obaj Piramowiczowie, z wiadomościami o Shane Tinsley.
-Siema i czego zdołaliście się dowiedzieć o tym gościu- pyta Sam
- Ema, no, więc wiemy, że gościu nazywa się Shane Tinsley, przeprowadził się nie dawno z LA, bo jego ojciec dostał awans i kazali przenieś się mu tutaj. Gra w piłkę w McKinley i jest ogromnym facetem. W tym momencie pokazali mu zdjęcie, które wydrukowali z Facebooka.
- Dobra to wystarczy to będzie nasz kolejna ofiara, musimy go tylko jakoś sprytnie podejść, bo gościu zapewne będzie chciał walczyć patrząc na jego postawę. A później dobrze ukryć jego ciało.
Następnego dnia chłopcy po szkole śledzili Shane, a gdy skręcił w ciemną uliczkę Sam z kumplami rzucił się na niego. Sam chciał zrobić szybką robotę, więc na pierwszym miejscu skręcił mu kark i wbił się z Packermanami pazurami zjadając mu wnętrzności. Po ukończonej „uczcie", wilkołaki ukryli resztki ciała Shane w lesie, w miejscu gdzie żaden człowiek nie będzie mógł go znaleźć. Sam ucieszył się część jego planu jest już wykonana.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 1

LOUANE EMERA - JE VOLE (La Famille Bélier)